Mamy to! Rząd po monitach wrocławskiego MPK zmienia wreszcie limity pasażerów w autobusach i tramwajach
Żądania ustne i pisemne, kampania informacyjna prowadzona w mediach, naciski formalne i nieformalne przyniosły skutek! Skończy się nonsensowna sytuacja, gdy wrocławskie MPK swoimi pojazdami woziło głównie powietrze. Rząd luzuje obostrzenia dotyczące komunikacji miejskiej.
REKLAMA
Od najbliższego poniedziałku wrocławskie MPK będzie mogło przewozić więcej pasażerów. Liczba pasażerów, którzy będą mogli wsiąść do tramwaju czy autobusu to 30% ogółu miejsc - stojących i siedzących.
- My moglibyśmy tak wozić pasażerów choćby i od jutra, jesteśmy na to przygotowani, ale rozumiem, że są inne przedsiębiorstwa w kraju, które potrzebują więcej czasu na dostosowanie się do tych zmian – mówi prezes MPK Krzysztof Balawejder. Przypomnijmy, wrocławskie MPK od 6 maja jeździ według roboczego rozkładu jazdy.
- Na ulicach Wrocławia jest rekordowa liczba pojazdów, by tylko móc dowieźć wrocławian do pracy, przedszkola, szkoły czy na zakupy. Pościągaliśmy kierowców i motorniczych z urlopów, pomagaliśmy z miejscami w żłobkach i przedszkolach, by pracownicy mogli być w pracy. Co z tego, jeśli na skutek nonsensownych i sztywnych rozwiązań wprowadzonych przez rząd woziliśmy głównie powietrze – mówi Balawejder.
Pamiętajmy, że miejskie autobusy i tramwaje są tak projektowane i wyposażane, by przewieźć maksymalnie wiele osób. W praktyce oznacza to, że w wagonie popularnej 105 jest ledwo 20 miejsc siedzących. Do tego 105 miejsc stojących, których nikt nie brał pod uwagę przy ustalaniu limitów koronawirusowych. W rezultacie MPK do tej pory mogło wpuścić do takiego wagonu maksymalnie 10 osób. Autobus przegubowy – podobna sytuacja: miejsc siedzących w popularnych przegubowych Volvo jest 43, 143 miejsca stojące. W pojeździe od przyszłego poniedziałku będzie mogło jechać nie 21 osób ale 42. Co wciąż sprawia, że każdy z pasażerów będzie miał stosunkowo dużo miejsca.
- Spotykam się z naszymi kierowcami i motorniczymi. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, gdy musieli odmówić przewozu, bo mieli komplet, bagatela, 10 osób – opowiada Balawejder. Bywało, że dostawali mandat w czasie policyjnej lotnej kontroli, bo wzięli do autobusu jedną nadprogramową osobę! Dostawaliśmy też skargi od wrocławian – i ja je prywatnie rozumiem – że któryś z kolei autobus ich nie zabrał z przystanku, albo że nie otworzył drzwi w zatoczce. Nie otworzył, bo miał komplet, a nikt nie wysiadał. Teraz to się skończy. Przynajmniej do czasu otwarcia szkół i uniwersytetów.
MPK prosiło rząd o zmianę po konsultacjach z wrocławskim kierowcami autobusów i motorniczymi. To z ich szacunków wynikało, że na tych najbardziej obleganych kursach na przystanku czekało po kilkanaście osób. Zmiana limitów z połowy liczb siedzących na 30% ogółu miejsc odpowiada obecnemu ruchowi pasażerskiemu we Wrocławiu.
W autobusach pojedynczych w zależności od typu będzie mogło podróżować od 24 do 31 osób, w przegubowych od 42 do 50. W tramwajach od 28 w jednym wagonie typu 204, aż po 72 osoby w Skodach.
W poniedziałek 18 maja na autobusach i tramwajach pojawią się informacje ilu w środku może jechać pasażerów.
- My moglibyśmy tak wozić pasażerów choćby i od jutra, jesteśmy na to przygotowani, ale rozumiem, że są inne przedsiębiorstwa w kraju, które potrzebują więcej czasu na dostosowanie się do tych zmian – mówi prezes MPK Krzysztof Balawejder. Przypomnijmy, wrocławskie MPK od 6 maja jeździ według roboczego rozkładu jazdy.
- Na ulicach Wrocławia jest rekordowa liczba pojazdów, by tylko móc dowieźć wrocławian do pracy, przedszkola, szkoły czy na zakupy. Pościągaliśmy kierowców i motorniczych z urlopów, pomagaliśmy z miejscami w żłobkach i przedszkolach, by pracownicy mogli być w pracy. Co z tego, jeśli na skutek nonsensownych i sztywnych rozwiązań wprowadzonych przez rząd woziliśmy głównie powietrze – mówi Balawejder.
Pamiętajmy, że miejskie autobusy i tramwaje są tak projektowane i wyposażane, by przewieźć maksymalnie wiele osób. W praktyce oznacza to, że w wagonie popularnej 105 jest ledwo 20 miejsc siedzących. Do tego 105 miejsc stojących, których nikt nie brał pod uwagę przy ustalaniu limitów koronawirusowych. W rezultacie MPK do tej pory mogło wpuścić do takiego wagonu maksymalnie 10 osób. Autobus przegubowy – podobna sytuacja: miejsc siedzących w popularnych przegubowych Volvo jest 43, 143 miejsca stojące. W pojeździe od przyszłego poniedziałku będzie mogło jechać nie 21 osób ale 42. Co wciąż sprawia, że każdy z pasażerów będzie miał stosunkowo dużo miejsca.
- Spotykam się z naszymi kierowcami i motorniczymi. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, gdy musieli odmówić przewozu, bo mieli komplet, bagatela, 10 osób – opowiada Balawejder. Bywało, że dostawali mandat w czasie policyjnej lotnej kontroli, bo wzięli do autobusu jedną nadprogramową osobę! Dostawaliśmy też skargi od wrocławian – i ja je prywatnie rozumiem – że któryś z kolei autobus ich nie zabrał z przystanku, albo że nie otworzył drzwi w zatoczce. Nie otworzył, bo miał komplet, a nikt nie wysiadał. Teraz to się skończy. Przynajmniej do czasu otwarcia szkół i uniwersytetów.
MPK prosiło rząd o zmianę po konsultacjach z wrocławskim kierowcami autobusów i motorniczymi. To z ich szacunków wynikało, że na tych najbardziej obleganych kursach na przystanku czekało po kilkanaście osób. Zmiana limitów z połowy liczb siedzących na 30% ogółu miejsc odpowiada obecnemu ruchowi pasażerskiemu we Wrocławiu.
W autobusach pojedynczych w zależności od typu będzie mogło podróżować od 24 do 31 osób, w przegubowych od 42 do 50. W tramwajach od 28 w jednym wagonie typu 204, aż po 72 osoby w Skodach.
W poniedziałek 18 maja na autobusach i tramwajach pojawią się informacje ilu w środku może jechać pasażerów.
PRZECZYTAJ JESZCZE