Podejrzany o podłożenie paczki z bombą w Siecieborzycach przed zatrzymaniem był pod stałym monitoringiem służb
34-letni Błażej K. został zatrzymany 16 stycznia z Zgorzelcu przez specjalny zespół zajmujący się poszukiwaniem i identyfikacją osób oraz gorzowskich kontrterrorystów. Podejrzany o podłożenie paczki z bombą w Siecieborzycach został zatrzymany w samochodzie, po przekroczeniu polsko-niemieckiej granicy.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze prok. Ewa Antonowicz powiedziała w rozmowie z PAP, że już na początku śledztwa ws. wybuchu paczki z bombą w Siecieborzycach, po weryfikacji uzyskanych przez śledczych informacji, wynikało, że sprawcą najprawdopodobniej jest były partner poszkodowanej kobiety – 34-letni Błażej K.
„Od razu też wdrożono współpracę międzynarodową; niemiecka policja monitorowała tego mężczyznę przez cały czas, aby nie ukrył się przed organami ścigania i nie popełnił żadnego innego przestępstwa” – powiedziała PAP prokurator Antonowicz.
Śledczym zależało, żeby podejrzany został zatrzymany na terenie Polski, aby nie wydłużać procedury zmierzającej do postawienia go w stan oskarżenia. „Wiedzieliśmy, że 34-latek zamierza wrócić do kraju 15-16 stycznia, a więc akcja związana z zatrzymaniem była przygotowana wcześniej” – dodała prokurator, podkreślając, że przygotowano również dokumentację związaną z Europejskim Nakazem Aresztowania, na wypadek, gdyby jednak podejrzany zdecydował się na ukrywanie zagranicą. „Mężczyzna był jednak na tyle przekonany, że jest bezkarny, że wrócił do Polski” – powiedziała rzeczniczka zielonogórskiej prokuratury.
Prokurator przypomniała, że zarzut usiłowania zabójstwa pięciu osób z użyciem materiałów wybuchowych oraz spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu matki i dwójki dzieci został postawiony 34-latkowi 28 grudnia. 4 stycznia sąd zdecydował o tymczasowym areszcie dla podejrzanego; decyzja ta została podtrzymana przez sąd w środę.
Wcześniej, w czwartek, zielonogórska prokuratura podała, że zostały zabezpieczone dowody świadczące na niekorzyść podejrzanego. „Część tych śladów i zabezpieczonych dowodów jest jeszcze niejawna. Podejrzany nie ma jeszcze obrońcy; czekamy też, aż laboratorium przekaże nam wszystkie opinie, wówczas być może będzie można zdradzić szczegóły odnośnie tych dowodów” – tłumaczyła prokurator.
Prokurator Antonowicz powiedziała, że 34-latek nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. „Powiedział m.in., że nie dopuściłby się tego czynu, ponieważ jednym z pokrzywdzonych jest jego syn. Wskazywał też, że ma alibi, bo w tym czasie przebywał na terenie Niemiec. Mówił też, że to opinia publiczna już go skazała i że zarzuty zostały postawione pod naciskiem, a nie na podstawie dowodów zgormadzonych w sprawie” – relacjonowała prokurator. Dodała, że sąd orzekając tymczasowy areszt uznał, że dowody, którymi dysponują śledczy, wskazują, że Błażej K. mógł się dopuścić zarzucanych mu czynów.
Mężczyźnie grozi kara dożywotniego więzienia.
Do tragedii doszło 26 grudnia we wsi Siecieborzyce, w pow. żagańskim. Przed domem, w którym wraz z dwójką dzieci i rodzicami mieszkała 31-letnia Urszula, ktoś zostawił pakunek, który - najprawdopodobniej został wniesiony do domu przez jednego z domowników. W momencie, kiedy 31-latka w kuchni otwierała paczkę doszło do eksplozji. W wybuchu ciężko ranna została 31-latka oraz dwójka jej dzieci.
W czwartek zielonogórska prokuratura podała też, że rok temu Prokuratura Rejonowa w Żaganiu oskarżyła 34-latka o to, że w okresie od grudnia 2020 roku do sierpnia 2022 r. znęcał się psychicznie nad 31-letnią pokrzywdzoną poprzez wszczynanie awantur domowych, poniżanie, wyzywanie słowami powszechnie uznanymi za wulgarne i obelżywe, ograniczanie kontaktów z rodziną i znajomymi oraz uzależnienie finansowe.
"Ponadto 14 sierpnia 2021 roku spowodował u pokrzywdzonej obrażenia w postaci stłuczenia uda, co naruszało czynności narządu ciała na okres poniżej 7 dni (...) Podejrzany był silnie skonfliktowany z pokrzywdzoną na tle opieki nad wspólnym dzieckiem, 3-letnim synkiem, który również doznał obrażeń w wyniku eksplozji" - podała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.(PAP)
autor: Piotr Doczekalski
pdo/ ok/