W zlewni Nysy Kłodzkiej rozwiązania przeciwpowodziowe muszą być kompleksowe
Dyrektor Projektu Ochrony Przeciwpowodziowej w dorzeczu Odry i Wisły prof. Janusz Zaleski w rozmowie z PAP przypomniał, jak wielką rolę odegrał rok temu wybudowany na Odrze po powodzi w 1997 r. zbiornik przeciwpowodziowy w Raciborzu.
- Zbiornik Racibórz pozwolił o 50 proc. zredukować zeszłoroczną falę powodziową płynącą Odrą. Dzięki niemu do Wrocławia nie dotarł jednodniowy pik fali, jak miało to miejsce w 1997 r. Tylko że tym razem byłby on większy o tysiąc metrów sześciennych na sekundę. No i byłoby dużo, dużo groźniej. A oczywiście po drodze zagrożenie byłoby jeszcze większe i trudno byłoby uniknąć strat w Kędzierzynie-Koźlu, Opolu i miejscowościach nadodrzańskich. Byłby to kataklizm, a nie jakieś drobne podtopienia - powiedział prof. Zaleski.
Jego zdaniem w zlewni Nysy Kłodzkiej rozwiązanie musi być kompleksowe, ponieważ mamy do czynienia z całą zlewnią - nie tylko rzeki Biała Lądecka i nie tylko z Kotliny Kłodzkiej.
- Musimy też widzieć rzekę Białą Głuchołaską, czyli Opolszczyznę, gdzie zrzuty ze zbiornika Nysa podtopiły mocno Nysę, zatopiły Lewin Brzeski. To wymaga kompleksowych działań w całej zlewni Nysy Kłodzkiej. Oczywiście jest w niej ta część górna, czyli dolnośląska: Kotlina Kłodzka, Bardo, Kamieniec Ząbkowicki oraz część opolska tej zlewni - powiedział ekspert.
Podkreślił, że oczywiste jest, iż rozwiązania powinny być wdrażane w całej zlewni i że prace należy zaczynać od górnej części zlewni, a nie od dołu.
- Dlatego prace w Kotlinie Kłodzkiej są na pierwszym miejscu. Bardzo ważną rolę odgrywa zbiornik Kamieniec Ząbkowicki, bo on nam zabezpieczy całą dolinę Nysy Kłodzkiej poniżej kaskady zbiorników, która była zalana w 2024 roku. Po prostu na tej kaskadzie zbiorników, które już są, przy dostarczanych prognozach dopływu do zbiorników, zabrakło rezerwy powodziowej i doszło do podtopień wzmocnionych przez Białą Głuchołaską, która zamiast trafić w całości do zbiornika Nysa częściowo bezpośrednio podtopiła Nysę – wyjaśnił ekspert.
Przypomniał, że w samej Kotlinie Kłodzkiej, w tych rejonach, gdzie wybudowano już suche zbiorniki, to one zadziałały. Nawet jak się przelały - jak w Roztokach i Krosnowicach - to i tak ograniczyły znacząco podtopienia.
- W 2019 roku odstąpiliśmy od budowy retencji w zlewni Białej Lądeckiej i to jest obecnie priorytet, by do tego powrócić. Nie zapominamy też o zlewni Ścinawki, bo tam też było dość dużo istotnych podtopień. Dlatego podejście musi być strategiczne, całościowe; aczkolwiek do realizacji trzeba ustawić jakąś kolejkę priorytetów - od tych najważniejszych do tych priorytetów późniejszych - powiedział prof. Zaleski.
W jego ocenie nie tylko chodzi o pieniądze, ale też o potencjał wykonawczy, który jest ograniczony. - To pokazał już okres po powodzi, gdy do wielu przetargów na usuwanie skutków powodzi RZGW (dolnośląski Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej - PAP) już nie miało żadnych zgłoszeń, bo już zainteresowanych wykonawców nie było. Te moce wykonawcze mogą się zwiększyć o 30 proc., ale nie przemnożą się przez pięć - dodał ekspert.
Uznał, że priorytetem jest zajęcie się rzeką Białą Lądecką, co będzie bezpośrednią odpowiedzią na ostatnią powódź oraz na fakt, że w tym rejonie brak jest jakiejkolwiek retencji. Symetrycznie, po stronie opolskiej, rzeka Biała Głuchołaska również stanowi najważniejszy priorytet.
- Na Białej Lądeckiej jeden suchy zbiornik nie rozwiązuje problemów. Propozycja przygotowana pod moim kierownictwem sprowadzała się do czterech suchych zbiorników. Dwóch powyżej Stronia Śląskiego, to Bolesławów i Goszów, oraz dwóch między Stroniem a Lądkiem-Zdrój. To jest Stójków oraz polder, który jest zintegrowany ze Stójkowem - powiedział prof. Zaleski.
Dodał, że strona społeczna zgłosiła alternatywne rozwiązanie umieszczenia czterech zbiorników jeszcze wyżej niż propozycje ekspertów i te kontrpropozycje strony społecznej są obecnie analizowane.
- Tak, aby przedstawić opinii publicznej, ale przede wszystkim decydentom porównanie, jaki efekty przeciwpowodziowe taka kontrpropozycja daje w stosunku do efektów, które myśmy zaprezentowali w programie. I jakie są koszty ekonomiczne i koszty społeczne z tym związane – powiedział prof. Zaleski.
Jak zaznaczył, skala wysiedlania w tej propozycji będzie znaczniej mniejsza, sprowadzi się do pojedynczych przypadków. - Jednak chcę też wyraźnie podkreślić, że skala wysiedleń dotycząca Białej Lądeckiej (w propozycji ekspertów - PAP) wcale nie jest jakaś gigantyczna. To skala na poziomie jednej trzeciej tego, co przy budowie zbiornika w Raciborzu. Chodzi o 250 do 300 osób do przesiedlenia - dodał ekspert.
Jego zdaniem ostateczne rozstrzygnięcia trzeba sfinalizować jeszcze jesienią 2025 roku z tego powodu, by też już jesienią rozpocząć rozmowy z międzynarodowymi instytucjami finansowymi o sfinansowaniu tych inwestycji. - Rzecz polega na tym, żeby zbudować pewien większościowy konsensus akceptacji społecznej dla tych realizacji. I dopiero wtedy przystąpić do projektowania i realizacji – powiedział prof. Zaleski.
Gdy zapadnie decyzja wybierająca konkretną konfigurację tych suchych zbiorników, to sam proces projektowania i wyłonienia wykonawcy zajmie około dwóch lat. Należy liczyć, że 2-3 lata potrwa budowa obiektów. - Mówimy zatem o pięciu latach, zanim te inwestycje będą gotowe na przyjęcie fali powodziowej - podsumował ekspert.(PAP)
ros/ bar/ bst/ js/
