Wrocław/ Sąd Apelacyjny ponownie rozpoznaje kwestię kary dla matki skazanej za zabójstwo czworga noworodków
Zbrodnia, za którą Aleksandra J. została skazana na 25 lat więzienia wydarzyła się w Ciecierzynie pod Kluczborkiem na Opolszczyźnie. Do zabójstw doszło w latach 2013-2018 na wsi, gdzie mieszkała 28-letnia Aleksandra J. i jej 37-letni partner Dawid W. Pod koniec 2018 r. na posesji Dawida W. znaleziono szczątki czworga noworodków, których rodzicami byli oskarżeni. Policję powiadomili pracownicy społeczni, których zaniepokoił brak niemowlęcia w domu, choć domyślali się, że Aleksandra J. była w ciąży.
W marcu 2020 r. Sąd Okręgowy w Opolu skazał na dożywocie oboje rodziców. Od nieprawomocnego wyroku odwołała się obrona obojga oskarżonych. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który w kwietniu 2021 r. obniżył wcześniej orzeczone kary. Zgodnie z prawomocnym wyrokiem matce wymierzono 25 lat, a ojcu 15 lat więzienia. W przypadku matki sąd wziął pod uwagę jej stan psychiczny, wpływ jej partnera, trudną sytuację życiową i obawę o to, że zostanie jej odebrane najstarsze dziecko. Z kolei w przypadku ojca sąd II instancji zmienił kwalifikację czynu z podżegania na pomocnictwo.
Kasację od tych wyroków złożyli zarówno obrońcy skazanych, jak i - w zakresie wymierzonych kar - Prokurator Generalny. W marcu tego roku Sąd Najwyższy oddali kasację w odniesieniu do Dawida W. W odniesieniu do Aleksandry J. SN zdecydował, że ostateczny jest wyrok co do winy oskarżonej, ale ponownie nakazał Sądowi Apelacyjnemu we Wrocławiu zbadać kwestię kar jednostkowych, które można wymierzyć oskarżonej, jak i kary łącznej.
W piątek podczas rozprawy przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławia Aleksandra J. powiedziała, że do zabójstw jej noworodków nigdy by nie doszło, gdyby nie "toksyczny związek z jej partnerem”. "Gdyby nie to jak psychicznie wpływał na mnie ten mężczyzna, to moje dzieci wszystkie byłyby przy mnie. Bardzo żałuję tego co się stało, nikt mi nie pomógł w sytuacji, w której byłam; prosiłam o rozmowy z psychologiem, ale nie otrzymałam wsparcia przez ten cały czas" – mówiła kobieta.
Według prokuratury, pierwsze dziecko urodziło się w 2013 r. "Ostatnie dziecko - dziewczynka, przyszła na świat 30 listopada 2018 r. Kobieta zostawiała noworodki w torbach foliowych. Jak ustalili biegli, w jednym przypadku dziecko zostało uduszone przy pomocy elastycznego materiału zawiązanego wokół szyi. Pierwszego noworodka zakopała na terenie posesji, pozostałą trójkę schowała w nieczynnym piecu. Na miejscu zamieszkania oskarżonych znaleziono szczątki czworga dzieci - dwóch dziewczynek i chłopczyka. Płci czwartego dziecka nie udało się ustalić" - informowała wcześniej prokuratura.
W sądach ustalono, że matka udusiła dzieci bezpośrednio po porodzie. W sprawie przyznała się do winy. Mówiła, że zrobiła to, bo zależało jej na utrzymaniu związku z Dawidem W., od którego była - jak twierdziła - uzależniona ekonomicznie, emocjonalnie i z którym miała już kilkuletniego syna.
W. nie przyznał się do winy. W śledztwie zapewniał, że nic nie wiedział o ciążach swojej partnerki i losie ich czworga dzieci. Jednak m.in. z wyników badań na wykrywaczu kłamstw, którym go poddano, miało wynikać, że mężczyzna próbował okłamać śledczych.(PAP)
autor: Piotr Doczekalski
pdo/ mark/