Trwa dyskusja o powiększeniu Karkonoskiego Parku Narodowego
Karkonoski Park Narodowy to obecnie 5,9 tys. hektarów, czyli pozyskanie w dotychczasowej otulinie 11 tys. hektarów powierzchni od Lasów Państwowych znacznie powiększyłoby obszar całkowitej ochrony w otoczeniu masywu Śnieżki. Po pierwszych spotkaniach z mieszkańcami okolicznych gmin nie ma entuzjazmu dla takiego rozwiązania.
Zastępca wójta gminy Podgórzyn Przemysław Linke powiedział PAP, że nie wyobraża sobie sytuacji, by mieszkańcy nie mieli w tej sprawie decydującego zdania.
„Jesteśmy za tym, by mieszkańcy mogli się w tej sprawie wypowiedzieć w formie referendum, ponieważ nie ukrywam, iż radni mają różne, podzielone zdanie. Dlatego referendum mogłoby być rozstrzygające. Tym bardziej, że trudno oszacować, czy decyzja o powiększeniu KPN spowoduje np. że cena gruntów spadnie, czy wzrośnie. Nie wiemy, jak się to odbije na przychodach gminy. Czy ludzie prowadzący swoje interesy zyskają” - powiedział Linke.
Podkreślił, że na pewno samorząd będzie aktywnie uczestniczył w dyskusji, którą dyrektor KPN Andrzej Raj już zadeklarował i chce się spotykać wspólnie z leśnikami i mieszkańcami, także z władzami województwa dolnośląskiego. To właśnie wojewódzki samorząd zapisał w strategii rozwoju regionu powiększenie KPN. Punkt ten zapisano również w planie ochrony KPN.
W wydanym przez Andrzeja Raja oświadczeniu można przeczytać, że obecnie nie toczą się żadne prace dotyczące powiększenia obszaru KPN, choć w czerwcu br. na wniosek Ministerstwa Klimatu i Środowiska projekt wskazujący obszary możliwego powiększenia przesłano do tego resortu. Miesiąc wcześniej to właśnie MKiŚ zobligowało wszystkie parki narodowe w Polsce do wytypowania takich obszarów.
Dyrektor Raj zapewnił, że jest gotów na merytoryczną dyskusję ze wszystkimi środowiskami i stronami i przypomniał, że przecież ustawowo zgodę na powiększenie wydaje lokalny samorząd, którego uchwała jest wiążąca.
11 tys. hektarów, które wskazano w projekcie, zarządzają obecnie trzy nadleśnictwa LP: Szklarska Poręba, Śnieżka i Kamienna Góra. Najwięcej straciłoby Nadleśnictwo Śnieżka (6 tys.), Szklarska Poręba 3,5 tys., Kamienna Góra 1,5 tys. hektarów.
Nadleśniczy Jakub Tomza ze Szklarskiej Poręby powiedział PAP, że w ich przypadku chodzi o 30 proc. dotychczasowego obszaru nadleśnictwa, natomiast Nadleśnictwo Śnieżka w ogóle przestanie istnieć, gdyby takie rozwiązanie doszło do skutku.
„Naszym zdaniem nie ma argumentów nad zmianą zarządu na tych terenach z Lasów Państwowych na Karkonoski Park Narodowy. Nie ma argumentów ani przyrodniczych, ani społecznych, ani gospodarczych, ponieważ te lasy są w dobrym stanie, są atrakcją turystyczną i służą ludziom. Zmiana ich na park narodowy byłaby jednokierunkowa, nigdy nie wróciłyby już do zasobów leśnych. Przynajmniej byłoby to bardzo trudne” - powiedział Tomza.
Nadleśniczy zauważył, że można rozpatrywać też inne scenariusze, które pozwalają utworzyć w części lasów obszar np. rezerwatu, użytku ekologicznego czy stanowiska dokumentacyjnego - jednak wchłonięcie całości do parku narodowego to niekorzystne rozwiązanie z punktu widzenia społecznego i turystycznego.
„Tu nie wszyscy przyjeżdżają tylko po to, by wejść na Śnieżkę czy inne szczyty zlokalizowane w parku. Ludzie jeżdżą po naszych lasach na rowerach, zbierają grzyby, jagody, spacerują i odpoczywają swobodniej niż w parku, do którego np. nie można wejść z psem. Tam też trzeba się tylko trzymać wyznaczonych tras i szlaków” - powiedział nadleśniczy.
Wejście do parku wymaga też kupna biletu. Statystyki wskazują, że faktycznie nie tylko mieszkańcy gmin korzystają z dobrodziejstwa karkonoskich lasów. „Według danych KPN w zeszłym roku odwiedziło 2,5 mln osób, a w sumie ten rejon Karkonoszy, czyli nasze lasy 4 mln osób. To oni jeżdżą na rowerach i mieszkają w pensjonatach. Dlatego na włączenie lasów do parku narodowego powinna być akceptacja społeczna” - podsumował nadleśniczy Szklarskiej Poręby Jakub Tomza.
autor: Roman Skiba(PAP)
ros/ drag/